Jego nazwisko ostatnio dosyć często pojawia się na ustach fanów marki oraz branżowych kolegów. Wszystko za sprawą jednej kontrowersyjnej decyzji. Hedi Slimane tak dobrze poczuł się na swoim dyrektorskim stołku, że zdecydował się na zmianę nazwy istniejącej już od około pół wieku. Jako dyrektor kreatywny podjął decyzje metamorfozy i zrezygnował z monochromatycznego, kultowego już loga. Zazębiające się litery YSL zamienił prostym białym napisem Saint Laurent Paris.
Nie milkną głosy sprzeciwu a decyzja odczytywana jest przez fanów marki, jako brak szacunku dla tradycji marki. Są również takie, którym podkreślają jego prostotę i elegancję.
Słynny podpisy pozostanie na torebkach, butach czy też kosmetykach produkowanych dla tej marki, jednak nie ma pewności czy będzie on nadal stosowany tak szeroko jak dotychczas. Karl Lagerferd poproszony o komentarz w tej sprawie stwierdził podobno, że była to konieczna zmiana przywracająca świeżość marce a ludzie z czasem ją docenią.
Sam Slimane wyjaśnia, że inspirował się logiem powstałym w 1966 roku, kiedy to kolekcja ready-to-wear została wprowadzona na rynek jako Saint Laurent Rive Gauche.
Slimane zdecydowanie zaliczyć mogę do grona osób, które mnie fascynują. Jest projektantem, ukończył historię sztuki na Ecole du Louvre. Ukończył staż krawiecki w men’s designer house, a z zamiłowania jest fotografem odnoszącym sukcesy. Pracował również dla domu mody Dior. Zdecydowanie odrzucił pomysł stworzenia swojej własnej marki. Po zakończeniu współpracy z Diorem został projektantem niezależnym i stworzył własną stronę, na której prowadzi fantastyczny fotograficzny pamiętnik http://www.hedislimane.com/diary/ . Jego surowe zdjęcia publikowane były również w takich magazynach jak V Magazine, Dazed&Confused czy Vogue. Jest również znaną postacią w brytyjskich kręgach indie-rock’a. Jego fascynacja muzyką była początkiem nowej mody na rockową szczupłą, wysoką sylwetkę, która w mgnieniu oka przeniknęła do mody ulicznej. Poniżej zdjęcia zrobione przez Slimane.
zdjęcia z :
google.pl
http://www.hedislimane.com/diary/
http://www.dailymail.co.uk (źródło)